O proszę,a tu niespodzianka!! Skończyłam wcześniej zaoczne i udało mi się trochę tego napisać rozdziału. Nie oczekujcie cudów - pisane na szybko,ale wstawione w nagrodę na komentarze :) Zapraszam do komentowania - bo inaczej nie wstawię kolejnego...tak szybko *.*
***************************************************
Kiedy schodziłam ze schodów, Rox właśnie wysiadała z samochodu .Zobaczyła mnie i uśmiechnęła się . Podeszłam do niej i przytuliłyśmy się na przywitanie.
-Część Rox. Dzień Dobry Pani, hej Jeremy. - Przywitałam się z każdym .
-Witaj Nessie . - Powiedziała mama Rox.
-Siema młoda. - przywitał się,jak zawsze na luzie Jer. W sumie to znam go od dzisiaj,ale co tam.
-Tak więc zapraszam do mnie. -Gestem ręki zachęciłam ich do wejścia. Zaprowadziłam ich do domu i weszliśmy prosto do salonu . Od samego wejścia moi goście wpadli w objęcia Jenny.
-Witajcie.Czekaliśmy na was.Siadajcie. - powiedziała Jenna i usadziła całą 3 na kanapie. W salonie byli wszyscy oprócz Sophii,która musiała pilnie odebrać telefon w swoim pokoju. Zaczęłam przedstawiać każdego członka mojej kochanej rodzinki :
-Okey to ja przedstawię sobie wszystkich. Ta osóbka, która przechwyciła was od wejścia to nasza kochana zastępcza mama i najlepszy szef kuchni -Jenna. Ten koleś w koszuli w kratę to nasz tatusiek
Alex, obok niego stoi Lucas, kocha się o wszystkich denerwować . Mellisa to ta blondynka, jeśli nie chcecie zginąć młodo nie radze chodzić z nią na zakupy. Olivia blond włosa piękność o słodkim uśmiechu, zawsze chętna do pomocy. Kobitka siedząca na fotelu to Bella,nawet po przemianie w wampira mam problemy z koordynacją,co po niej odziedziczyłam.A ten tutaj to Chris , rodzinny błazen. - Każdego rozśmieszyły moje teksty, ale nic na to nie poradzę w jednym zdaniu scharakteryzowałam całą moją rodzinkę. No dobra nie całą, trzeba poczekać na Soph. - Została jeszcze jedna siostra. Sophia możesz zejść na chwilę na dół? - Powiedziałam i za chwilę mi odpowiedziała;
-Zaraz zejdę za dwie minutki Nessie.
-Sophia? - Zapytał się Jeremy. Na jego twarzy rysowało się zdziwienie i przerażenie.
-Yamm tak Sophia to członek naszej rodziny,coś się stało ? - Zapytałam się go. Jego żona trzymała go za rękę i jej mina była bardzo podobna do Jeremigo. Czyżby oni znali się z moja siostrzyczką? Roxy siedziała obok i przyglądała się swoim rodzicom,zdaje się,że też nie wiedziała o co im chodzi. Nagle odezwał się kobiecy głos, głos mojej sis. Właśnie kończyła swoją rozmowę i odłożyła telefon na jego miejsce . Odwróciła się w naszą stronę i zamarła.Otworzyła szeroko oczy,tata Roxy również się nie ruszał . Oboje tylko wpatrywali się w siebie . Po kilku sekundach totalnej ciszy, odezwał się Jer:
-Nie wierze własnym oczom , Sophia?
-O rany Jeremy t-to na prawdę ty. - Powiedziała i rzuciła się w ramiona Jeremiego. Okeey to trochę dziwna reakcja ,zdaje się,że bardzo dobrze się znają i chyba dawno się nie widzieli. Spojrzałam na resztę , ale po ich minach zrozumiałam,że też nie mają zielonego pojęcia o co chodzi. Za to Lucas wyglądał jakby miał go zaraz zabić, go czyli Jeremiego .
-Sophia kochanie możesz nam powiedzieć o co chodzi? - Zapytała się Jenna .
-Tak oczywiście - Oderwała się od naszego gościa wzięła głęboki oddech i powiedziała .- Kochani to jest Jeremy ale to już zapewne wiecie . Jeremy jest moim starszym bratem . - Coooo??? Przecież mówiła,że jej brat..
-Myślałam ,że twój brat nie żyje. - Powiedziała Livia .
- Ja tez tak myślałam - powiedziała ze zdziwieniem w głosie Soph.
-Ja myślałem że to ty wtedy umarłaś .
-Wtedy? Znaczy kiedy? - Zapytał się już spokojny Lucas.
-To dość długa historia i do wesołych nie należy,dlatego wole jej dzisiaj nie opowiadać. Po prostu nie chcę psuć nam humorów i w ogóle dobrze? A po za tym część tej historii zna już każdy.
-Oczywiście, powiesz nam to kiedy tylko zechcesz. - Powiedział Alex,który nagle stanął obok swojej córki i ją do siebie przytulił.
-Dziękuje tato.
-Nessie zdaje się,że jesteśmy rodziną.-Powiedziała roześmiana Rox.
-Chyba masz rację kochanie.-Powiedziała Hayley.
-O rany to ty Hayley ?Ale się zmieniłaś ,nie poznałam cię . - Powiedziała i mocno ją przytuliła.
-Ciebie też dobrze widzieć kochana. -Obie były uśmiechnięte i gdyby mogły, to zalały by się również łzami.
-Roxy moja bratanica co? -Teraz zwróciła się do Rox i ją również przytuliła.
-Hej,miło cię poznać. Wiele o tobie słyszałam.
-Same okropne rzeczy zapewne?
-Niekoniecznie.-Powiedział Jeremy i zaczął się śmiać
-Głupek.-Sophia walnęła brata w ramię,a ten nic sobie z tego nie zrobił.
-I tak mnie kochasz.-Jeśli to było możliwe wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Niekoniecznie.-Powiedziała z poważną miną Soph, po czym i tak się roześmiała.
-Teraz widzę podobieństwo.-Powiedział Chris,a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Akurat to mamy nieźle już dopracowane.
************************************
Gdzie one się podziewają? - Stałam w oknie dobre dziesięć minut i oczekiwałam powrotu mojej córki i jej przyjaciółki do domu. Prosiłam,aby wróciły za godzinę,max za dwie. Na zewnątrz robi się powoli ciemno.Tak wiem może czasami jestem trochę(raczej bardzo) nadopiekuńcza,ale dla mnie Ness jest nadal tą małą dziewczynką. No i jest moim całym światem. Z początku byłam przerażona kiedy dowiedziałam się,że jestem w ciąży, z resztą jak każda normalna nastolatka w takiej sytuacji. Niestety ja miałam gorzej, bo wiedziałam,że ta ciąża do normalnych należeć nie będzie.Ale pokochałam ją od samego początku.Byłam,jestem i zawsze będę gotowa oddać za nią moje życie, a teraz to raczej egzystencję. Ja po prostu tak bardzo się boje,że może spotkać ją coś złego.Przez jej całe życie nikt jej nie skrzywdził ,nasza rodzina nie pozwoliła na to.Dobra przyznaję jesteśmy w stosunku do niej czasami za bardzo nadopiekuńczy,ale to przez to,że ją kochamy.Ta mała istotka od chwili swoich
narodzin skradła serce każdemu.Mojej rodzinie,Charliemu,sforze. Dziewczyny traktują ją trochę jak własną córkę i wiem,ze zazdroszczą mi,że mnie ten zaszczyt bycia matką spotkał.
Muszę się czymś zająć,aby się tak nie zamartwiać. Poszłam do salonu i usiadłam na sofie obok Sama,który czytał jakąś książkę.Telewizor był włączony i leciał program o modzie,więc zapewne grasuję gdzieś Mel,która pod kilkoma względami przypomina mi Alice...
Właśnie Cullenowie,co ja z nimi teraz pocznę.? Kiedy dowiedziałam się,że są w mieście zaczęłam panikować,ale widok moich dawnych przyjaciół sprawił mi o wiele więcej bólu niż przypuszczałam. Ale poczułam tez inne emocje takie jak tęsknota i ulga,że nic im nie jest. Zapewne to jakieś przebłyski z przeszłości.
Zdaje sobie sprawę,że trochę chłodno ich potraktowałam,ale musiałam, inaczej oszalałabym,a muszę być silna dla mojej córki. Muszę również się zastanowić jak powiedzieć E-E,matko nawet wypowiedzenie jego imienia w myślach sprawia mi trudność. No nic, muszę MU powiedzieć o Nessie,przecież nie mogę być taką egoistką. Nessie cierpiała nie mając przy sobie ojca,kiedy dorastała.Mówi mi,że wszystko jest okey,ale ja wiem swoje. Wszyscy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji i to ja muszę znaleźć z niej wyjście. Z drugie strony cieszę się,że przyjechaliśmy do tego miasta. Nessie znalazła przyjaciółkę,a Sophia brata. Mam tylko ogromną nadzieje,że nic nie zniszczy tego szczęścia.Niestety takie moje życie.kiedy coś zaczyna się układać po mojej myśli ktoś wszystko niszczy.
-Nie martw się wszystko się ułoży, nie jesteś sama. - Powiedział siedzący obok mnie Sam.Kochany,nawet nie muszę nic mówić. Wystarczył mu widok mojej naburmuszonej miny i już sypie swoimi radami. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpowiedziałam :
-Wiem,ale jestem matką moim obowiązkiem jest się o wszystko martwić .
-Durny ten obowiązek.- Powiedziała Livia,która weszła do salonu i usiadła na dywanie.
Nagle zadzwonił telefon.Machnęłam ręką na Livie,która chciała odebrać,że ja to zrobię. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę:
-Dom Colinsów,słucham?
-Bella?-Usłyszałam po drugiej stronie kobiecy głos.
-Alice..Czego chcesz? - Mój głos od razu wszedł w tryb wrednej.
-Spokojnie.Dzwonie z propozycją. - Za to jej był jak zwykle wesolutki.
-Mam się bać?-Spytałam ze strachem.Jej pomysły czasami bywały gorsze od Chrisa np.moje pechowe osiemnaste urodziny, po których wyjechali.
-Daj spokój chcę wyciągnąć was na zakupy.-Ahh... mogłam się domyślić.
-Nie przepadam za nimi, wiesz o tym.
-Czyli nic się nie zmieniło. - Obie się zaśmiałyśmy.Alice zawsze była moją przyjaciółką i dobrze się z nią dogadywałam,a teraz jej obecność mnie krępuję. Aczkolwiek nadal trafia w moje odpowiednie sentymentalne punkty.
-Muszę pogadać z dziewczynami i damy ci znać jutro w szkole,ale dzisiaj niestety nie możemy.
-Jasne, nie ma sprawy. To do jutra Bells. Nie masz pojęcia jak ja za tobą tęskniłam.
-Tak ja też Alice, pa.- Pożegnałam się i odłożyłam telefon na miejsce. Po dosłownie sekundzie zadzwonił znowu,zapewne ten chochlik zapomniał o czymś powiedzieć.
-Tak Alice?
-To nie Alice.-Kiedy usłyszałam TEN głos oniemiałam,gdyby moje serce biło,teraz zapewne by stanęło.
-Tak?Chciałbyś coś ?
-Tak porozmawiać na osobności Bells błagam.- Jak ja się cieszę,że mnie teraz nie widzi. Mnie i mojej rozdziawionej buzi i wytrzeszczonego wzroku. Mowy nie ma,że się zgodzę.
-Zgoda.- Co ja właśnie powiedziałam?Idiotka!!!!! -krzyczałam na siebie w myślach. No cóż powiedziałam to. Ten moment i tak niedługo by nadszedł,więc nie ma co odwlekać.
-Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę.Przyjdę po ciebie,zgoda? - A ten co? Alice dopiero co mi o tym samym mówiła.
-Tak,możemy iść na spacer. Krótki spacer. - Podkreśliłam ostatnie zdanie bardzo wyraźnie.
-Doskonale,zaraz będę. -I się rozłączyć.Wspomnienia nagle wróciły. On,ja,moja sypiania w Forks. Następnie moje urodziny,ich dom,ich wyjazd,ostatni pocałunek w czoło,jego słowa...
Stałam ze słuchawką przy uchu,w której panowała cisza. Usłyszałam jak ktoś do mnie podchodzi, była to Livia. Oparła się o ścianę na przeciwko mnie i powiedziała;
-Wiesz co robisz?
-Nie mam zielonego pojęcia. -Odpowiedziałam i odłożyłam telefon, a następnie udałam się do mojego pokoju,aby przygotować się na spacer z Edwardem.
***************************************************
Kiedy schodziłam ze schodów, Rox właśnie wysiadała z samochodu .Zobaczyła mnie i uśmiechnęła się . Podeszłam do niej i przytuliłyśmy się na przywitanie.
-Część Rox. Dzień Dobry Pani, hej Jeremy. - Przywitałam się z każdym .
-Witaj Nessie . - Powiedziała mama Rox.
-Siema młoda. - przywitał się,jak zawsze na luzie Jer. W sumie to znam go od dzisiaj,ale co tam.
-Tak więc zapraszam do mnie. -Gestem ręki zachęciłam ich do wejścia. Zaprowadziłam ich do domu i weszliśmy prosto do salonu . Od samego wejścia moi goście wpadli w objęcia Jenny.
-Witajcie.Czekaliśmy na was.Siadajcie. - powiedziała Jenna i usadziła całą 3 na kanapie. W salonie byli wszyscy oprócz Sophii,która musiała pilnie odebrać telefon w swoim pokoju. Zaczęłam przedstawiać każdego członka mojej kochanej rodzinki :
-Okey to ja przedstawię sobie wszystkich. Ta osóbka, która przechwyciła was od wejścia to nasza kochana zastępcza mama i najlepszy szef kuchni -Jenna. Ten koleś w koszuli w kratę to nasz tatusiek
Alex, obok niego stoi Lucas, kocha się o wszystkich denerwować . Mellisa to ta blondynka, jeśli nie chcecie zginąć młodo nie radze chodzić z nią na zakupy. Olivia blond włosa piękność o słodkim uśmiechu, zawsze chętna do pomocy. Kobitka siedząca na fotelu to Bella,nawet po przemianie w wampira mam problemy z koordynacją,co po niej odziedziczyłam.A ten tutaj to Chris , rodzinny błazen. - Każdego rozśmieszyły moje teksty, ale nic na to nie poradzę w jednym zdaniu scharakteryzowałam całą moją rodzinkę. No dobra nie całą, trzeba poczekać na Soph. - Została jeszcze jedna siostra. Sophia możesz zejść na chwilę na dół? - Powiedziałam i za chwilę mi odpowiedziała;
-Zaraz zejdę za dwie minutki Nessie.
-Sophia? - Zapytał się Jeremy. Na jego twarzy rysowało się zdziwienie i przerażenie.
-Yamm tak Sophia to członek naszej rodziny,coś się stało ? - Zapytałam się go. Jego żona trzymała go za rękę i jej mina była bardzo podobna do Jeremigo. Czyżby oni znali się z moja siostrzyczką? Roxy siedziała obok i przyglądała się swoim rodzicom,zdaje się,że też nie wiedziała o co im chodzi. Nagle odezwał się kobiecy głos, głos mojej sis. Właśnie kończyła swoją rozmowę i odłożyła telefon na jego miejsce . Odwróciła się w naszą stronę i zamarła.Otworzyła szeroko oczy,tata Roxy również się nie ruszał . Oboje tylko wpatrywali się w siebie . Po kilku sekundach totalnej ciszy, odezwał się Jer:
-Nie wierze własnym oczom , Sophia?
-O rany Jeremy t-to na prawdę ty. - Powiedziała i rzuciła się w ramiona Jeremiego. Okeey to trochę dziwna reakcja ,zdaje się,że bardzo dobrze się znają i chyba dawno się nie widzieli. Spojrzałam na resztę , ale po ich minach zrozumiałam,że też nie mają zielonego pojęcia o co chodzi. Za to Lucas wyglądał jakby miał go zaraz zabić, go czyli Jeremiego .
-Sophia kochanie możesz nam powiedzieć o co chodzi? - Zapytała się Jenna .
-Tak oczywiście - Oderwała się od naszego gościa wzięła głęboki oddech i powiedziała .- Kochani to jest Jeremy ale to już zapewne wiecie . Jeremy jest moim starszym bratem . - Coooo??? Przecież mówiła,że jej brat..
-Myślałam ,że twój brat nie żyje. - Powiedziała Livia .
- Ja tez tak myślałam - powiedziała ze zdziwieniem w głosie Soph.
-Ja myślałem że to ty wtedy umarłaś .
-Wtedy? Znaczy kiedy? - Zapytał się już spokojny Lucas.
-To dość długa historia i do wesołych nie należy,dlatego wole jej dzisiaj nie opowiadać. Po prostu nie chcę psuć nam humorów i w ogóle dobrze? A po za tym część tej historii zna już każdy.
-Oczywiście, powiesz nam to kiedy tylko zechcesz. - Powiedział Alex,który nagle stanął obok swojej córki i ją do siebie przytulił.
-Dziękuje tato.
-Nessie zdaje się,że jesteśmy rodziną.-Powiedziała roześmiana Rox.
-Chyba masz rację kochanie.-Powiedziała Hayley.
-O rany to ty Hayley ?Ale się zmieniłaś ,nie poznałam cię . - Powiedziała i mocno ją przytuliła.
-Ciebie też dobrze widzieć kochana. -Obie były uśmiechnięte i gdyby mogły, to zalały by się również łzami.
-Roxy moja bratanica co? -Teraz zwróciła się do Rox i ją również przytuliła.
-Hej,miło cię poznać. Wiele o tobie słyszałam.
-Same okropne rzeczy zapewne?
-Niekoniecznie.-Powiedział Jeremy i zaczął się śmiać
-Głupek.-Sophia walnęła brata w ramię,a ten nic sobie z tego nie zrobił.
-I tak mnie kochasz.-Jeśli to było możliwe wyszczerzył się jeszcze bardziej.
-Niekoniecznie.-Powiedziała z poważną miną Soph, po czym i tak się roześmiała.
-Teraz widzę podobieństwo.-Powiedział Chris,a wszyscy wybuchnęli śmiechem. Akurat to mamy nieźle już dopracowane.
************************************
BELLA
Gdzie one się podziewają? - Stałam w oknie dobre dziesięć minut i oczekiwałam powrotu mojej córki i jej przyjaciółki do domu. Prosiłam,aby wróciły za godzinę,max za dwie. Na zewnątrz robi się powoli ciemno.Tak wiem może czasami jestem trochę(raczej bardzo) nadopiekuńcza,ale dla mnie Ness jest nadal tą małą dziewczynką. No i jest moim całym światem. Z początku byłam przerażona kiedy dowiedziałam się,że jestem w ciąży, z resztą jak każda normalna nastolatka w takiej sytuacji. Niestety ja miałam gorzej, bo wiedziałam,że ta ciąża do normalnych należeć nie będzie.Ale pokochałam ją od samego początku.Byłam,jestem i zawsze będę gotowa oddać za nią moje życie, a teraz to raczej egzystencję. Ja po prostu tak bardzo się boje,że może spotkać ją coś złego.Przez jej całe życie nikt jej nie skrzywdził ,nasza rodzina nie pozwoliła na to.Dobra przyznaję jesteśmy w stosunku do niej czasami za bardzo nadopiekuńczy,ale to przez to,że ją kochamy.Ta mała istotka od chwili swoich
narodzin skradła serce każdemu.Mojej rodzinie,Charliemu,sforze. Dziewczyny traktują ją trochę jak własną córkę i wiem,ze zazdroszczą mi,że mnie ten zaszczyt bycia matką spotkał.
Muszę się czymś zająć,aby się tak nie zamartwiać. Poszłam do salonu i usiadłam na sofie obok Sama,który czytał jakąś książkę.Telewizor był włączony i leciał program o modzie,więc zapewne grasuję gdzieś Mel,która pod kilkoma względami przypomina mi Alice...
Właśnie Cullenowie,co ja z nimi teraz pocznę.? Kiedy dowiedziałam się,że są w mieście zaczęłam panikować,ale widok moich dawnych przyjaciół sprawił mi o wiele więcej bólu niż przypuszczałam. Ale poczułam tez inne emocje takie jak tęsknota i ulga,że nic im nie jest. Zapewne to jakieś przebłyski z przeszłości.
Zdaje sobie sprawę,że trochę chłodno ich potraktowałam,ale musiałam, inaczej oszalałabym,a muszę być silna dla mojej córki. Muszę również się zastanowić jak powiedzieć E-E,matko nawet wypowiedzenie jego imienia w myślach sprawia mi trudność. No nic, muszę MU powiedzieć o Nessie,przecież nie mogę być taką egoistką. Nessie cierpiała nie mając przy sobie ojca,kiedy dorastała.Mówi mi,że wszystko jest okey,ale ja wiem swoje. Wszyscy znaleźliśmy się w trudnej sytuacji i to ja muszę znaleźć z niej wyjście. Z drugie strony cieszę się,że przyjechaliśmy do tego miasta. Nessie znalazła przyjaciółkę,a Sophia brata. Mam tylko ogromną nadzieje,że nic nie zniszczy tego szczęścia.Niestety takie moje życie.kiedy coś zaczyna się układać po mojej myśli ktoś wszystko niszczy.
-Nie martw się wszystko się ułoży, nie jesteś sama. - Powiedział siedzący obok mnie Sam.Kochany,nawet nie muszę nic mówić. Wystarczył mu widok mojej naburmuszonej miny i już sypie swoimi radami. Uśmiechnęłam się pod nosem i odpowiedziałam :
-Wiem,ale jestem matką moim obowiązkiem jest się o wszystko martwić .
-Durny ten obowiązek.- Powiedziała Livia,która weszła do salonu i usiadła na dywanie.
Nagle zadzwonił telefon.Machnęłam ręką na Livie,która chciała odebrać,że ja to zrobię. Podeszłam do aparatu i podniosłam słuchawkę:
-Dom Colinsów,słucham?
-Bella?-Usłyszałam po drugiej stronie kobiecy głos.
-Alice..Czego chcesz? - Mój głos od razu wszedł w tryb wrednej.
-Spokojnie.Dzwonie z propozycją. - Za to jej był jak zwykle wesolutki.
-Mam się bać?-Spytałam ze strachem.Jej pomysły czasami bywały gorsze od Chrisa np.moje pechowe osiemnaste urodziny, po których wyjechali.
-Daj spokój chcę wyciągnąć was na zakupy.-Ahh... mogłam się domyślić.
-Nie przepadam za nimi, wiesz o tym.
-Czyli nic się nie zmieniło. - Obie się zaśmiałyśmy.Alice zawsze była moją przyjaciółką i dobrze się z nią dogadywałam,a teraz jej obecność mnie krępuję. Aczkolwiek nadal trafia w moje odpowiednie sentymentalne punkty.
-Muszę pogadać z dziewczynami i damy ci znać jutro w szkole,ale dzisiaj niestety nie możemy.
-Jasne, nie ma sprawy. To do jutra Bells. Nie masz pojęcia jak ja za tobą tęskniłam.
-Tak ja też Alice, pa.- Pożegnałam się i odłożyłam telefon na miejsce. Po dosłownie sekundzie zadzwonił znowu,zapewne ten chochlik zapomniał o czymś powiedzieć.
-Tak Alice?
-To nie Alice.-Kiedy usłyszałam TEN głos oniemiałam,gdyby moje serce biło,teraz zapewne by stanęło.
-Tak?Chciałbyś coś ?
-Tak porozmawiać na osobności Bells błagam.- Jak ja się cieszę,że mnie teraz nie widzi. Mnie i mojej rozdziawionej buzi i wytrzeszczonego wzroku. Mowy nie ma,że się zgodzę.
-Zgoda.- Co ja właśnie powiedziałam?Idiotka!!!!! -krzyczałam na siebie w myślach. No cóż powiedziałam to. Ten moment i tak niedługo by nadszedł,więc nie ma co odwlekać.
-Nie masz pojęcia jak bardzo się cieszę.Przyjdę po ciebie,zgoda? - A ten co? Alice dopiero co mi o tym samym mówiła.
-Tak,możemy iść na spacer. Krótki spacer. - Podkreśliłam ostatnie zdanie bardzo wyraźnie.
-Doskonale,zaraz będę. -I się rozłączyć.Wspomnienia nagle wróciły. On,ja,moja sypiania w Forks. Następnie moje urodziny,ich dom,ich wyjazd,ostatni pocałunek w czoło,jego słowa...
Stałam ze słuchawką przy uchu,w której panowała cisza. Usłyszałam jak ktoś do mnie podchodzi, była to Livia. Oparła się o ścianę na przeciwko mnie i powiedziała;
-Wiesz co robisz?
-Nie mam zielonego pojęcia. -Odpowiedziałam i odłożyłam telefon, a następnie udałam się do mojego pokoju,aby przygotować się na spacer z Edwardem.
****************************************************************************
I jak się podobało?
Pliska trzymajcie za mnie za tydzień w sobotę kciuki,co? Mam ważny ustny egzamin z prawa ;(
Pliska trzymajcie za mnie za tydzień w sobotę kciuki,co? Mam ważny ustny egzamin z prawa ;(
3 komentarze:
Świetny rozdział.:))Będę trzymać kciuki i powodzenia.
Dziękuję bardzo za kciuki i za komentarz :) Zapraszam na następne rozdziały i do komentowania - ^.^
Miodzio rozdział! Pozdrawiam i czekam! <3 :*^^
Prześlij komentarz