poniedziałek, 22 lutego 2016

Rozdział 6.

Witam was serdecznie,jak się macie? Zapraszam na nowy rozdział i zachęcam do komentowania!
********************************************
Rany ta mina Emilly po prostu , nigdy jej nie zapomnę ! Odeszłyśmy już kawałek i właśnie skręcałyśmy w stronę stołówki , a ona nadal tam stała bez ruchu . Jej przyjaciółki szturchały ją , aby się ruszyła , a ta nic. Popatrzyłam się na Rox , która starała się nie śmiać ,ale coś jej nie wychodziło. Dołączyłam do niej ,a potem Livia i Mel też . Trochę się uspokoiłyśmy ,kiedy dotarłyśmy do celu naszego spaceru. Podeszłyśmy do lady, Bella poprosiła mnie,abym zorganizowała lunch dla niej. Musiała załatwić jakąś sprawę i będzie tutaj trochę później. 
Postanowiłam, że wezmę dwa kawałki pizzy z salami i sok pomarańczowy, a dla mamy wezmę sok pomarańczowy i jabłko, które i tak potem ja zjem :). Roxy wzięła do picia to samo co ja oraz sałatkę owocową . Stanęłam prze ladzie ,czekając na Rox i rozglądałam się za moją rodzinką. Nie było to trudne,bo od  razu zauważyłam wygłupy Chrisa. Wszyscy siedzieli przy stole, obok okien i dziewczyny już zdążyły do reszty dołączyć.
Kiedy dotarła do mnie Rox,to udałyśmy się do nich.Od razu przywitały nas słowa Chrisa:
-O rany młoda kto cię tak urządził ?
-Hej stary. Miałam mały wypadek na lekcji wf.
-Wypadek ? A może ktoś pomógł temu wypadkowi ? - Zapytał mnie Lucas,jak zawsze dociekliwy.
-Może ktoś ? - Uśmiechnęłam się, ale reszta już zdążyła się zdenerwować. Biedna Emilly, jak mi jej szkoda ;)
-To ten ktosiek już ma przesrane . A ty to kto? - Powiedział Chris , a za swoje pytanie oberwał w głowę od Livii.
-Maniery skarbie.
-Jasne . Wybacz koleżanko, której imienia moja kochana sis nie zdradziła mi ...jeszcze.
-Ostrzegałam cię . - Roxy się zaśmiała i wyciągnęła rękę do Chrisa .
-Ty musisz być Chris . Jestem Roxy .
-OO już jestem sławny ? - Uścisnął jej rękę z ogromnym bananem na twarzy.
-Raczej twoja głupota ;) - Powiedziałam.
-Nessie kochanie zważaj na swe słowa. - Odpowiedział.Ja z nim tak mogę parę godzin.
-Yhym. -Nic innego nie byłam w stanie powiedzieć,bo chcą zakończyć tą potyczkę słowną ugryzłam kawałek pizzy.Usiadłyśmy i zaczęłyśmy jeść,a reszta udawała,że to robi.Po kilku minutach ,wszyscy na około zaczęli o czymś gadać. Spojrzałam się na wejście i wszystko się wyjaśniło . Przez drzwi przechodzili właśnie Cullenowie. Dzieciaki zaczęły o nich plotkować i się nimi zachwycać a ci totalnie to olewali . Podeszli do lady ,tak dla pozorów, aby wziąć jakieś owoce. Następnie udali się do stolika w samym rogu sali. Dla nas nie robiło to żadnego wrażenia ,jako jedyni zajmowaliśmy się swoimi sprawami . Po kilku sekundach usłyszałam głos mamy zza moich pleców :
-Mam cholerne deja vu. -Chodziło jej zapewne o drugą rodzinę wampirów w tej sali,którzy po owych słowach zaczęli wlepiać w nas swoje gały. Usiadła obok mnie, a ja dałam jej tace z jedzeniem. Starała się nie patrzeć na NICH. Postanowiłam , że jej w tym pomogę,bo właściwie nie przedstawiłam jej jeszcze moje nowej znajomej,a reszcie jakoś niedokładnie. Gdzie moje manier? Matko Chris źle na mnie działa.
-Tak w ogóle to jest Roxy, moja nowa koleżanka. - Każdy po kolei się z nią zapoznał,oprócz Mel i Livi,które tylko się do niej promiennie uśmiechnęły.Na koniec została mama.
- Bardzo mi miło Roxy , jestem Bella. - Jeśli chodzi o moich bliskich,to bardzo ciepło przywitali Roxy i wydaje mi się,że domyślają się jej wampirzego pochodzenia.
-Hej masz dzisiaj czas ? To może do mnie wpadniesz pogadamy wiadomo o czym ? - Zapytałam się Rox.. Chcę się z nią lepiej poznać no i powiedzieć rodzinie, że nie jestem jedynym pół-wampirem w tej szkole i na tej półkuli.
-Czemu nie, jeśli nie macie nic przeciwko. - Zwróciła się do moich bliskich.
-My? Daj spokój wpadaj ,musisz jeszcze poznać naszym rodziców kochanych. - Powiedział Chris. Rox się uśmiechnęła.
-I zagrać z nami. - Dopowiedziałam.
-Ohhh mamy miłośnika gier? - Zapytał się dotąd siedzący cicho Luc.W odpowiedzi pokiwałam głową na ,,tak''.
-Wyzywam ją. - Powiedzieli chłopcy jednocześnie,potem trochę pogromili się wzrokiem i zaczęli grać w kamień,papier i nożyce. Co to podstawówka? A reszta zaczęła się jak zawsze z tego śmiać. Wygrał Chris,który tylko wskazał palcem na moją znajomą i powiedział.
-Jesteś moja.
-Spoko,tylko nie płacz jak przegrasz, - Powiedziała walecznie. Luc na to zagwizdał,a Chris uśmiechnął się.Fajnie,że lubi rywalizację,dobrze się dogada z resztą.
-Dobra zbierajmy się, za kilka minut lekcje . Co masz teraz Nessie? - Zapytała się mnie mama.
-Matematykę . A ty Rox ?
-Angielski
-OO jak miło bo ja też . - Odezwał się Chris . On jest na jednym roku ze mną, Mel i Livią, a reszta klasę wyżej.
-Powodzenia Roxy. - Powiedziała Mel . - Przyda ci się . - Poklepała ją po ramieniu.
-Dziękuję .
-To wpadnij do mnie tak ok 17 dobra?
-Jasne . To cześć . Miło było. - Pomachał reszcie.
-Nam również . - Powiedziała uśmiechnięta Bella.

***

Obecnie siedzę na lekcji matematyki i zastanawiam się ,czy człowiek może dostać zawału od ciągłego nawijania. Jeśli tak, to moja koleżanka z ławki będzie zaraz potrzebować interwencji karetki. Pytam siebie, jakim cudem może ona tyle gadać? Rany nawet więcej od Chrisa! A wierzcie mi ten koleś potrafi przegadać każdego z naszej rodzinki i nie tylko naszej. Jak byłam młodsza bywało,że Chris usypiał, mnie swoją paplaniną.
Już dawno się wyłączyłam i nie mam zielonego pojęcia o czym ona mówi. Li-lu? No tak nawet imienia nie zapamiętałam. Muszę po prostu,muszę się od niej przesiąść inaczej zwariuję i nie będę w ogóle ogarniać co się dzieje na lekcji. A z matmy orłem nie jestem.
Kiedy tak zanudzałam się na śmierć i wzrokiem rozglądałam się po klasie spojrzałam na zegarek wiszący nad drzwiami. Tak mój koniec jest już bardzo bliski,ponieważ zostało mi jeszcze 25 minut tych męczarni. Na szczęście prawie połowa lekcji za mną.
Miałam ochotę zadzwonić do Mel i błagać ją o wybawienie, ale mama by się czepiała. Ciekawi mnie jak Bella rozegra tą akcję. Chodzi mi o mojego tatusia i resztę. Mam nadzieję, że nie dowiedzą się o mnie. Cullenowie tylko się pojawili i od razu robią problemy. Może dobrym pomysłem będzie wyjazd, przynajmniej na jakiś czas?
Te moje wspaniałe rozmyślania przerwał męski głos szepczący moje imię.
-Nessie psss Ness. -Odwróciłam się do źródła tego głosu i doznałam szoku. -Widzę, że lekcja ciekawi cię tak samo jak mnie.- Powiedział Emmet Cullen. To on ze mną chodzi na matmę? Ale masz zapłon dziewczyno!
- Tak wręcz nie mogę się doczekać następnej.- Ukryłam moje zdziwienie i zastąpiłam je znudzoną twarzą.Oboje się uśmiechnęliśmy. Zaczęłam rozmawiać z moim wujkiem, który nie wie jeszcze, że nim jest. Koleś został moim kolejnym ulubieńcem. Emmett opowiedział mi kilka śmiesznych historii ze swojego życia.Sporo ich, a do połowy jeszcze podobno dłuuuga droga.Na szczęście nauczyciel nas olewał,a moja koleżanka się uciszyła,więc jest super. Mówił właśnie o tym jaka niezdarna była Bella. Cały czas się o coś potykała i tata albo Alice ją ratowali. Przynajmniej wiem po kim to odziedziczyłam no i niechęć do zakupów oczywiście. Jak się okazało na to drugie byłam skazana,bo moich rodziców od początku łączyła pasja do omijania centrów handlowych. 
Naszą rozmowę, albo raczej monolog Ema przerwał dźwięk bardzo oczekiwanym przeze mnie.Dzwonek!!! Z nim minęło to o niebo szybciej.Koniec lekcji i do domu, a potem przyjdzie do mnie Roxy. Huraa!
Kiedy wychodziłam z klasy dogonił mnie mój rozmówca i powiedział:
- Hej Nessie mam do ciebie sprawę, a właściwie to propozycję.
-Jaką?- Zapytałam się z lekkim strachem w głosie, bo słyszałam do jakich pomysłów jest zdolny.
-O rany,daj spokój! Pewnie Bells cię nastraszyła. Nie ważne,moja brzmi tak: siadaj do mnie no wiesz na matmie, przynajmniej nie będziemy się nudzić. Zamienimy się naszymi towarzyszami,chyba się dogadają.To jak? - Partner Ema chyba go nie polubił,a usiadł do niego bo się spóźnił i nie było innego wolnego miejsca,tak mi powiedział wujek. Nie mam pojęcia,jak mogłam tego nie zarejestrować. 
-To nie jest zły pomyśl okey, zgadzam się.- Z jego strony nic mi nie grozi i oboje na tym skorzystamy,więc od razu się zgodziłam. A jak będzie trzeba go uciszyć,to zastosuje parę chwytów,których używam na moim braciszku. 
- No i super. Życie mi ratujesz dziewczyno. - Powiedział uradowany.
-Nessie.-Usłyszałam zza swoich pleców.Odwróciłam się i zobaczyłam Luc'a,który z kamienną twarzą przyglądał się miśkowi. Ahh ta opiekuńczość.
-Hej Luc co tam?- Zapytałam się i szeroko do niego uśmiechnęłam. On odwzajemnił uśmiech i podał rękę Emmettowi. Przywitali się i nagle zapadła niezręczna cisza,którą musiałam przerwać.
-Jedziemy do domu ?
-Tak reszta już na nas czeka, idziemy mała.Cześć Em. - Pożegnał się grzecznie.
-Narka stary. Ness do zobaczenia. - Pożegnał się i zniknął . Lucas kiwnął na mnie żebyśmy już szli.
-Poczekaj tylko zostawię książkę . - Olśniło mnie. Na razie nie będzie mi potrzebna,więc nie będe jej ciągać. A miałam to zrobić zanim przeszkodził mi Luc i Emmett.
-Okey. -Powiedział.
 Zostawiłam mojego towarzysza przy wyjściu i poszłam do szafki,nie miałam daleko,więc zaraz będę. Kiedy położyłam książkę i już miałam zamykać drzwiczki,ktoś mnie szturchnął. Odwróciłam się i zobaczyłam bardzo przystojnego chłopaka, który szeroko się uśmiechał. Jest wysokim brunetem o ślicznych oczach. Im dłużej mu się przyglądałam,tym bardziej zdawało mi się,że skądś go znam. Pytanie skąd? Zbyt często zadaje sobie to pytanie,ojj zbyt często. A potem robią się kłopoty,takie jak najazd Cullenów na nasz dom. 
-Hej obstawiam, że to ty jesteś Nessie tak ? - zapytał się . Hello skąd on mnie zna? Ależ ja się zrobiłam popularna,ciekawe czy to ktoś ode mnie mu o mnie coś powiedział? A może to ten koleś na którego leci Emily i poleciała mu się poskarżyć,jaka to ja nie dobra jestem?
-Yyy...tak to ja . Znamy się ?
-My? Jeszcze nie, ale Roxy doskonale cię opisała. - Powiedział,mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Rox? Tak więc on musi być...
-Jesteś Roxy ...- zbliżyłam się do niego i wyszeptałam.- tatą? - Kiwnął głową. WOW ma przystojnego tatę. Nie wspomniała,że jej rodzice chodzą z nami do szkoły,oberwie się jej za to - Tak więc miło mi pana poznać.
-Jakiego pana ,błagam przez ciebie czuje się staro.Jestem Jeremy. - Zaśmialiśmy się oboje i przywitaliśmy pospolitym potrząśnięciem dłoni.Nagle wpadałam na genialny plan.
-Hej jeśli Rox do nas wpada, to może ty i twoja hmm... żona?dziewczyna?siostra? - Powiedziałam z uśmiechem. .Rox mówiła mi,zanim dowiedziała się,że gramy w jednej drużynie,że mieszka z bratem(Jeremy) i jego dziewczyną. Nie wiem na jakim poziomie związku obecnie się znajdują,więc lepiej się upewnić. Jer zaśmiał się .
-Dziewczyna- oficjalnie,nieoficjalnie - żona od lekko ponad 100 lat.
-Okey spoko,no no długo. Moje wielkie Gratulacje. To do nas wpadnijcie. Serdecznie zapraszam. Poinformuje resztę ferajny.
-Okey możemy wpaść we trójkę. Dziękuje bardzo za zaproszenie.
-No i okey, to do później. Muszę uciekać bo brat/wujek mnie rozszarpie. - Powiedziałam i zamknęłam szafkę . Pomachałam Jeremiemu i ruszyłam do wyjścia ,gdzie czekał na mnie zdenerwowany Luc. Upss. Jak na wampira to on jest bardzo nie cierpliwy. 
-Co tak długo młoda?
-Poznałam nowego kolegę .- Wyjaśniłam.
-Jakiego?- zapytała się od razu . Rany ale nadopiekuńczość.! Jak zawsze wszystko musi wiedzieć.
-Poznasz go również za kilka godzin. - powiedziałam i ruszyłam w stronę samochodu.
-Co? Kto to? Po co go zaprosiłaś?! Podobno ma wpaść Roxy. - zdenerwował się . Trzeba trochę załagodzić sytuację, bo zły Luc to niemiły Luc.
-Powiem wszystko w domu . Luz on też jest taki jak MY. - no i super zrozumiał o co mi chodzi,ale to wcale nie oznacza,że będzie lepiej. Wsiadłam do samochodu Luca i zobaczyłam, że jest w nim Bella i Sophia. Uśmiechnęłam się do nich a zaraz po mnie przyszedł wujaszek.
-Nessie co ty mu zrobiłaś hmm? - zapytała się Soph.
-Ja? Nic. - Zrobiłam minę niewiniątka.
-A teraz powiedz prawdę. - powiedziała Bella z uśmiechem.
-Zaprosiłam do nas rodziców Roxy,którzy też się tu uczą.- Wyjaśniłam.
-To chyba dobrze, tak więc co cię tak zdenerwowało? - Zapytała się Luca Bella.
-Mogłam mu nie wyjawić szczegółów? - Wyjaśniłam niepewnie. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem i z prychnięciem zaśmiały się. Robię tak czasami,czyli denerwuje Luca,a jest to kara za jego nadopiekuńczość. Wiem,wredna jestem,ale muszę zdać o swoją prywatność, a Lucas nie zawsze to rozumie .
-Już jest ok. - I jak na komendę uspokoił się. Włączył radio i odpalił samochód. 
Droga do domu minęła nam bardzo miło. Jak zawsze śpiewaliśmy i śmialiśmy się wniebogłosy. Biedny braciszek/wujek. Na szczęście przyjął wszystko na klatę i po prostu się wyłączył. A czasem nawet coś podgwizdywał - a to szok,co my mu robimy?

4 komentarze:

Unknown pisze...

Świetny rozdział 😍 czekam na kolejne.

aleksandra160.b@gmai;.cpm pisze...

Świetny!!!!

Unknown pisze...

S-s-super! Masz talent dziewczyno ;)

Unknown pisze...