czwartek, 7 kwietnia 2016

Rozdział 7.

Kiedy podjechaliśmy pod dom poczułam przecudne zapachy.Oznacza to ,że Jenna robi dla mnie obiad, ponieważ jako jedyna jadam ludzkie jedzenie. Wyjątki stanowią dni kiedy wpada do nas delegacja z Forks albo La Push. Wtedy Jen ma pole do popisu, a głodny wilk zje wszystko i to ogromnych ilościach. Jest mi za to bardzo wdzięczna bo kiedy była człowiekiem ,zarabiała jako kucharka i uwielbia to.Dzięki mnie może kontynuować swoją pasję,wykorzystując swoje wampirze umiejętności bez strachu przed zdemaskowaniem. Zawsze to jakieś hobby w tym wariackim domu-a ja zawsze jem chętnie wypieki mojej przybranej mamy. 
Będąc przy temacie jedzenia,to od jakiś 5 lat Jenna jest szefową bardzo dobrze prosperującej restauracji w Seattle ,,Nocny kieł ". My wybieraliśmy nazwę ,a współpracownikom Jenny się spodobała,więc tak zostało. Obawialiśmy się,że kiedy się przeprowadzimy,to prowadzenie restauracji będzie sprawiać jej trudności i będzie zmuszona z niej zrezygnować. Na szczęście znaleźliśmy genialne rozwiązanie. Dobrze,że żyjemy w XXI wieku! Załatwia wszystkie sprawy prze internet, albo telefon ,ale jeździ też osobiście wszystko sprawdzać. Oczywiście niezapowiedzianie. Czasami zabieramy się z nią i przy okazji wpadamy w odwiedziny do przyjaciół i dalszej rodzinki.
Stosunki między moją rodziną,a sforą z La Push są bardzo dobre. Wszyscy stanowimy nierozerwalną jedność pomimo tego,że powinniśmy być śmiertelnymi wrogami. Ironia losu prawda? A wszystko zapoczątkowałam ja,nie żebym się przechwalała,czy coś. 

Wchodząc do domu usłyszałam odgłosy gry . Ohh nie ładnie chłopcy ,bardzo nie ładnie na mnie się czekać nie chciało co ? Będziecie mieć niedługo nauczkę,a moją nagrodą będą odgłosy waszych szlochów i zawodzeń. 
Ale zanim to zrobimy muszę pozałatwiać jeszcze parę rzeczy. Skierowałam swoje kroki do kuchni. Pierwsze co zobaczyłam to Jen siedząca nad papierami. Uśmiechnęłam się do niej, podeszłam i ucałowałam w policzek:
-Hej MAMO . - Powiedziałam. Jen uśmiechnęła się do mnie.
-Witaj córeczko. Jak ci minął... - zaczęła mówić unosząc wzrok znad papierów . Nagle jej twarz zmieniła wyraz z wesołego na przestraszony.Szybko wstała i podeszła do mnie. - O rany Nessie, kochanie co ci się stało w twarz? - zapytała zaniepokojona,oglądając i dotykając moją twarz.
-Co?- zdziwiłam się z początku ,ale potem mnie olśniło. Przecież nadal byłam poobijana i miałam siniaka na pół twarzy. - Aaa to, po prostu miałam spotkanie z piłką trzeciego stopnia.
-Spotkanie z piłką?Ale jak to,co się stało? - Zapytała zmartwiona .
-Właśnie, zechciałabyś wszystkim nam opowiedzieć o co chodziło ? W szkole jakoś unikałaś tego tematu.- powiedział stojący w wejściu Luc.Rany jak zwykle podszedł mnie tak cicho,że nawet nie zauważyłam kiedy tu przydreptał .
-Serio, dajcie już spokój.- Powiedziałam i zrobiłam błagalna minę. Można się było spodziewać,że na nich to nie podziała. Ale no cóż,nic nie szkodzi spróbować prawda? 
- Mowy nie ma. Ja również chciałabym wszystko usłyszeć. Ze szczegółami oczywiście. - Powiedziała Bela z salonu. No to wygląda na to,że nie mam wyjścia. Jak mama coś chce to nie ma odwrotu. Zrobiłam minę jak u skazańca i ruszyłam do salonu. Wszyscy już tam byli,chłopcy nawet przestali grać . Patrzyli się na mnie z wyczekaniem. Zrobiłam głęboki wdech i powiedziałam:
-No okey...wszystko zaczęło się w szatni przed lekcją wychowania fizycznego...- zaczęłam opowiadać o tym, co się stało . Jak dziewczyny dokuczały Roxy, a potem o tym jak postawiłam się tej blondi. Przerwała mi Mel,głośno się śmiejąc ;
-Hahaha dobre Mała,moja krew. - Przybiła mi piątkę. - Ale jej dogadałaś. Matko !!! Szkoda,że tego nie widziałam.
-No tak, chyba twoje odzywki mi się udzielają . - Uśmiechnęłam się.
-Ej Ness. - Spojrzałam na Chrisa.
-Tak Chris?
-Ta cała Evi-Eli-coś tam. - Zaczął się jąkać . Haha mam normalnie deja vu. Dziewczyny wcześniej w szkole też nie ,,mogły" zapamiętać jej imienia. Tylko zdaje się,że mój braciszek nie udaje ! Nie wiem czy powinnam się z tego śmiać,czy raczej bać?
-Emilly. - Powiedziałam.
-Nieważne. Blond małpa i koniec kropka. - Machną ręką.- Ona to zrobiła specjalnie co nie? Z tą piłką? - Wskazał na moją twarz.Kiwnęłam głową na ,,tak". Po mojej odpowiedzi, braciak szeroko się wyszczerzył. OHO!!!
-Hej!!- Krzyknęła Mel i stanęła przed Chrisem . - Co za szatański plan knujesz w tej swojej małej łepetynie drogi braciszku ?
-Taką ,,małą" nauczkę chciałbym jej dać. - Powiedział po czym zrobił dziwną minę i zaczął udawać ee...nie no dobra pojęcia nie mam kogo. - Niech oto ta bezwstydna dziewoja wie,iż z rodem The Colinsów się nie zadziera . A tego kto odważy się to zrobić...czeka okrutna KARA!!.- A potem zaczął się kłaniać jakiejś niewidzialnej,bynajmniej dla nas widowni. Taa on serio ma coś z głową.
Po przesłuchaniu i dziwnym wystąpieniu teatralnym Chrisa poszłam do swojego pokoju. Odrobiłam lekcje i spakowałam się na poniedziałek. Mam jeszcze godzinę do przyjazdu Roxy i jej rodziców, więc postanowiłam do tego czasu zająć się czymś. Hmm...tylko co by tu porobić?
 Poczytać książkę- nie mam tak na prawdę na to ochoty. 
Poszperać po necie - nudy. Gra na telewizorze w salonie - jest już zajęty przez tatę i moich braci ,którzy oglądają jakiś mecz,a po nim pewnie włączą kolejny
Spacer po pobliskim lesie - lepiej nie ,jeszcze stracę poczucie czasu i rodzinka będzie się denerwować. 
Zadzwonić do kogoś...- to jest jakiś pomysł.
Skończywszy swoje rozmyślania wyszłam z pokoju i ruszyłam do gabinetu taty. Alex jest z zawodu prawnikiem. Dziwny zawód jak na wampira co nie ? Ale jest w tym dobry i lubi pomagać ludziom, a tych złych wsadzać za kratki. Założył z jakieś osiem lat temu własną kancelarię prawniczą ( znowu). Wiadomo wampir nie może długo pozostać w jednym miejscu ,dlatego kiedy jego pracownicy coś podejrzewają to kończy działalność firmy, wyjeżdża i zakłada kolejną .
Weszłam do jego gabinetu. Właściwie to ja pomagałam Alexowi w urządzaniu tego pomieszczenia. Meble też wybierałam,aby były nowoczesne i dobrze się tu prezentowały. Od razu usiadłam na jego fotel - duży,czarny i wygodny,który na marginesie bardzo przypadł mi do gusty. Od momentu kiedy usiadłam w nim po raz pierwszy, zakochałam się, więc tata musiał go kupić. Drugi i trzeci  podwód był taki,że tak mi było w nim wygodnie,że w nim zasnęłam. Natomiast Christofer,chcąc mnie ,,delikatnie'' obudzić,miał zamiar wylać na mnie sok,który niestety  wylądował na fotelu,po spotkaniu z moją nogą,którą chciałam zdzielić braciaka. Alex był zmuszony go kupić! Ale i tak nadal nas kocha. W końcu wiedział na co się pisze zostając naszym ojcem. Sorry takie życie z wariatami.
 Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer. Telefon został odebrany po czwartym sygnale , z drugie strony usłyszałam wesoły męski głosik ;
-Dom Charliego Swana słucham?
-Siema Seth jak się masz ?
 -Nie no nie wierze kogo moje skromne uszy słyszą ? Nessie to ty kochana? - Mimo,że go nie widziałam to mogłam sobie wyobrazić jego  uśmiech od ucha do ucha. 
-Nie wróżka chrzestna, jeśli zechcesz spełnię twoje trzy życzenia.
-Faaajnie kto by nie chciał...Ej- nagle krzyknął Seth do słuchawki.
-Nessie hej jak tam nowy dom, szkoła?- Usłyszałam radosny kobiecy głos - Leah.
-Cześć Leah a dom jest piękny i duży ,okolica też bardzo fajna. Szkoła no...miałam ciekawe spotkanie z piłką na w-f.
-Serio? Co się stało ? Ktoś cię nią uderzył? - Zaczęła pytać zmartwiona.
-W sumie to tak .Taka jedna blondynka ,bo jej dogadałam i chyba trochę ośmieszyłam.
-No i bardzo dobrze, ale dostało jej się za to tak? - Kolejna mściwa kobietka
-Nie bo dobrze zagrała i wyszło na nieszczęśliwy wypadek. Ale...Chris coś planuje i Mel chce mu pomóc.
-To będzie ciekawie . - Powiedzieli równocześnie i wszyscy się zaczęliśmy śmiać.
-Taa zgadzam się . Ej w ogóle wiecie ,że w szkole spotkałam taką jedną Roxy i.... - zaczęłam im opowiadać o tym jak się dowiedziałam,że Rox jest taka jak ja i co się wydarzyło od przeprowadzki. Moją opowieść przerwał ciekawski Seth:
-I jak Cullenowie zareagowali na Bells i Ciebie ?
-Byli w szoku ,że jest wampirem .Alice chce z niej wyciągnąć jak to się stało .
-Nie wiedzą o tobie prawda?
-Nie, jak na razie .Zaraz muszę kończyć bo goście zaraz będą . - Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego,jak szybko ten czas nam minie.
-Jasne nie ma sprawy . Może niedługo was odwiedzimy .- Powiedziała Leah .
- Na prawdę? To super . A gdzie jest Charlie ?
-Został pilnie wezwany na komisariat .
-Szkoda chciałam z nim porozmawiać. Zadzwonię jutro,ucałujcie go ode mnie,mamy i całej reszty
-Okey ty też tam wszystkich uściskaj. Trzymajcie się . -Powiedziała dość głośno;-Macie wszyscy pozdrowienia od Setha i Leah , może wpadną niedługo do nas. - Usłyszałam kilka głosów na raz mówiących: to fajnie , ich też pozdrów itd. Przekazałam informację naszym wilczkom i rozłączyłam się.
Nadal siedziałam w fotelu,kiedy do gabinetu weszła Olivia i usiadła na kanapie pod ścianą.
-Słyszałam,że ekipa z La Push planuje do nas wpaść.- Powiedziała i uśmiechnęła się tajemniczo. Aż za dobrze wiedziałam o co jej chodziło.
 Leah i Livia bardzo się zakumulowały  i zawsze kiedy są razem plus Mel dzieją się dziwne rzeczy. Rodzinka bardzo się cieszy,że dziewczyny tworzą zgraną paczkę pomimo wszelkich przeszkód. Dzięki tej znajomości Leah zmieniła swoje nastawienie do wampirów, nie wszystkich, ale zawsze to coś. Przynajmniej teraz zanim oceni,najpierw stara się poznać,a z tego co słyszałam to poczyniła ogromne zmiany. Kiedyś musiała czuć się bardzo samotna,będąc odtrąconą przez ukochanego oraz jako jedyna zmiennokształtna w całej sforze. 

Skączywszy te rozmyślenia,wstałam i wyszłam z gabinetu taty. Usiadłam w salonie i obserwowałam jak Alex i Chris grają w wyścigi samochodowe. Trzeba im przyznać,że są w te klocki dobrzy . Ja specjalizuję się w strzelaniu. Mam dobry refleks ;)  Ciekawe kto tym razem przegra? Jest remis 18;18 . Grają do 20, więc czyiś koniec jest już bliski.
-Jaka kara dla przegranego?- Zapytałam się .U nas od niedawna istnieje taka tradycja. Kiedy zaczynaliśmy te całe szaleństwo na gry i Jenna nie mogła nigdy oglądać swojego ulubionego serialu o gotowaniu, postanowiła nas troszkę ukarać. Od tego momentu ten kto przegra rywalizację musi np; umyć wszystkie samochody,posprzątać garaż ,salon itd. Dla niektórych to wcale nie takie straszne,ale dla takiego Christofera - toż to koniec świata.
-Przegrana to ;... - Chris zrobił pauzę , żeby spowodować napięcie i dopiero kiedy oberwał ode mnie poduszką powiedział z uśmiechem - przegraną jest towarzyszenie Mel i Sophii na zakupach przez ... - tu przybliżył się do mnie i szepną ; - Aż cały tydzień !
-Uuu biedactwa .- Powiedziałam i zaczęłam się śmiać. Każdy u nas wie jak kończy się wyprawa Mel na zakupy. Serio czasami zastanawiam się  skąd ona bierze swoją energię,chęci i całą resztę potrzebną w tym maratonie. Przed rozpoczęciem szkoły to ja z nią poszłam i jak to się skończyło? Kłopotami i ogromnym zmęczeniu nie tylko fizycznym,ale i psychicznym.
-Haha zabawne Chris. A ty - Powiedziała Mellisa i wskazała na mnie .- Śmiej się dalej  to, pójdziesz z nami. - Od razu przestałam i zbroiłam przestraszoną minę .
-A-ale ja jeszcze nie przegrałam
-To co mała runda po nich ? - Powiedział zza moich pleców Lucasa.
-Nie dzięki, czekam na gości.A dobrze wiesz,że jak zaczniemy to zajmie nam to parę godzin.
-W sumie racja,to następnym razem. - Uśmiechnęłam się do niego i przyjełam wyzwanie kiwnięciem głowy. Następnie wstałam i poszłam do łazienki ogarnąć się przed przyjazdem Rox i jej rodziców.

Po kilku minutach usłyszałam przeraźliwy krzyk Chrisa i śmiech całej reszty rodzinki. Hehe no nie czyżby mój kochany braciszek przegrał ? Biedactwo, już widzę jak Mel będzie go dręczyć przez ten tydzień. Ich pokłady miłości zwiększą się trzykrotnie,tak myślę. Miejmy nadzieję,że dom to utrzyma.
Zeszłam na dół i poszłam do salonu. Usiadłam na kanapie i szukałam wzrokiem Chrisa,ale nigdzie go nie mogłam dostrzec . Popatrzyłam się na Mellise,która siedziała na podłodze z czasopismem o modzie. Jej uśmiech był tak wielki, jak nigdy . O matko! Ten tydzień zapowiada się strasznie,na szczęście nie dla mnie. Lucas klepnął mnie w ramię i wskazał głową na balkon. Zrobiłam zdziwioną minę pod tytułem ,,O co ci chodzi?".
-Chris jest na balkonie, grozi,że popełni samobójstwo . - Powiedział Luck i wszyscy ryknęli śmiechem, wraz ze mną .Teraz wiem dlaczego tak bardzo się śmiali kilka minut wcześniej. Wampir grożący,że skoczy z balkonu - taa przerażające,lepiej wezwijmy policję czy coś.
-Hej Nessie , chodź tutaj na chwilkę. - Zawołała mnie Jenna. Wstałam i poszłam do niej do sypialni,z której dochodził jej głos. Wchodząc zobaczyłam ją siedzącą na łóżku z laptopem . Kiedy mnie zobaczyła poklepała miejsce obok siebie. Podeszłam do niej i usiadłam .
-Tak Jen?
-Słuchaj kochanie mam taki mały problem. Jak myślisz,które zdjęcie jest lepsze?- Zapytała się i wskazała na ekran komputera. A no tak szukają jakiś fajnych sposobów na to,aby zachęcić więcej ludzi do odwiedzania ich. Nie mają z gośćmi problemu,ale reklama nigdy nie zaszkodzi,prawda? 
Pierwsze zdjęcie przedstawiało kilka zdjęć z jej restauracji ,oraz ją samą z personelem i jedzeniem,które tam serwują.Wszyscy mieli takie poważne miny i sztuczne uśmieszki,oprócz mojej mamuśki. Były fajnie rozmieszczone,napisy zachęcały do przyjścia i no właśnie po za tym to chyba nic więcej.
-Sama nie wiem to pierwsze jest okey...
-Ale?-Zapytała.
-Ale czegoś mi w nim brakuje. Jest...nudne.
-Zgadzam się z tobą. A co myślisz o tym drugim ?-W porównaniu z tym pierwszym,to zdjęcie jest inne, ciekawe. Jest to taki misz-masz najróżniejszych zdjęć z restauracji z ostatniego roku.Wszyscy byli uśmiechnięci, zadowoleni. Zdjęcia były robione często z kryjówek. Wszystko takie naturalne, takie żywe.
-O rany to jest mega! - Uśmiechnęłam się. Widząc takie coś można poczuć tą atmosferę,szczęście. Napisy wcale nie były na pierwszym planie i dobrze. - Takie coś na pewno zachęci ludzi do tego,aby was odwiedzić. Nie zajeżdża na nim sztucznością i powagą.
-To dobrze.Jest takie żywe prawda? - Kiwnęłam głową. Przez chwilę rozmawiałyśmy jeszcze o restauracji. Naszą rozmowę przerwało przybycie Belli.
-Hej skarbie twoi goście już jadą - Powiedziała. Wytężyłam słuch i miała racje, jakiś samochód nadjeżdżał w stronę domu. Wyrwałam z sypialni Jen i z prędkością światła wybiegłam przed dom. 

************************************
Hej,cześć i czołem! Jak się czujecie,wszystko okey? Przepraszam za dłuugą nieobecność,ale niestety natłok zajęć mi na to nie pozwolił. Moja wina,moja wina oraz postanawiam Poprawę. 

Brak komentarzy: