Edward i jego rodzina odchodzi,Bella dowiaduje się,że jest w ciąży. Nie wie, co ma robić na szczęście spotyka inne wampiry,które jej pomagają. Po 10 latach spotykają oni Cullenów, co z tego wyniknie?Dowiedzą się o prawdy o Nessie?A na dodatek ktoś planuje atak,kto to i co planuje? Zapraszam serdecznie na czytanie ^.^
czwartek, 30 czerwca 2016
poniedziałek, 27 czerwca 2016
Rozdział 9.
Wakacje na reszcie,matko jak ja na nie czekałam,a wy?
Czytam=Komentuje
Czekam na wasze komentarze i uwagi ;)
******************************************************************************
Spacerowałyśmy z Roxy po
mieście już prawię godzinę.Cały czas się śmiałyśmy i
wygłupiałyśmy. Muszę przyznać,że niektórzy
ludzie,którzy obok nas przechodzili mieli miny jakby widzieli dwie
uciekinierki z szpitala psychiatrycznego. Pomimo tego,że znałyśmy
się tak krótko,to obie miałyśmy wrażenie,jakbyśmy były
przyjaciółkami od wieków. Weszłyśmy do sklepu z odzieżą i
stałyśmy na balkonie.
Obecnie robiłyśmy sobie zdjęcia i
strzelałyśmy takie miny,że masakra.Dzisiaj dzień jest taki
piękny,słoneczny i spokojny.
Zapomniałam wam wspomnieć,że pół-wampirom skóra nie świeci na słońcu. Dlatego mogę chodzić w słoneczne dni do szkoły i po mieście. W takie dni mogę też czasami pobyć gdzieś sama ze sobą,każdy chyba tak ma,prawda? Szczególnie kiedy ma się tak nadopiekuńczą rodzinkę.Oczywiście nic do nich nie mam,bardzo ich kocham. Pomimo tego,że nie wiążą nas więzy krwi(oprócz mnie i Belli) to tworzymy naprawdę fajną rodzinkę i co najważniejsze kochamy się i zawsze we wszystkim wspieramy. A najczęściej to doprowadzamy się do białej gorączki,ale taki nasz urok.
Zapomniałam wam wspomnieć,że pół-wampirom skóra nie świeci na słońcu. Dlatego mogę chodzić w słoneczne dni do szkoły i po mieście. W takie dni mogę też czasami pobyć gdzieś sama ze sobą,każdy chyba tak ma,prawda? Szczególnie kiedy ma się tak nadopiekuńczą rodzinkę.Oczywiście nic do nich nie mam,bardzo ich kocham. Pomimo tego,że nie wiążą nas więzy krwi(oprócz mnie i Belli) to tworzymy naprawdę fajną rodzinkę i co najważniejsze kochamy się i zawsze we wszystkim wspieramy. A najczęściej to doprowadzamy się do białej gorączki,ale taki nasz urok.
Po prawie dwóch godzinach
wygłupów kupiłyśmy sobie lody i siedziałyśmy na ławeczce przed
galerią. Kiedy zdałam sobie sprawę jak jest już
późno,postanowiłyśmy wracań.Za dosłownie chwilę się ściemni
i jestem przekonana,że rodzinka zrobi mi wykład za to,że spóźniam
się już ponad godzinę. Szłyśmy właśnie chodnikiem,jedząc lody
i słuchałyśmy muzyki. Od czasu do czasu sobie tańczyłyśmy ;)
-Taka piękna pogoda i mamy
taki dobry humor nic mi go chyba nie zniszczy. - Powiedziała w
pewnym momencie Roxy.
-Oho chyba wykrakałaś. -
Powiedziałam,ponieważ zobaczyłam naszą ,,ulubioną"
koleżankę ze szkoły. Parkowała właśnie swoim samochodem obok
nas.Kiedy się na nią popatrzyłyśmy,obie się skrzywiłyśmy.
-Chodź pójdziemy inną
drogą,to może nas nie zobaczy.-Powiedziałam. Roxy pokiwała głową
i już się odwracałyśmy,kiedy usłyszałyśmy:
-Kogo moje piękne oczy
widzą. Dwie ofiary beztrosko sobie spacerują. - Powiedziała
Emilly. Wredna małpa.Odwróciłyśmy się do niej.Rany kiedy ją
widzę,albo chociaż o niej myślę włącza mi się tryb pod
tytułem: MELLISA. Ona to potrafi dogadać każdemu,nawet raz
postawiła się mojej mamię. Ale nigdy tego później już nie
próbowała. Tak słyszałam....
-Rany Emilly, co za
niezmiernie miłe spotkanie.-Powiedziała ze sztucznym uśmiechem Rox
z takim samym jaki miała namalowany na twarzy nasza towarzyszka.
-Miłe?Mi się tam zbiera na
wymioty. - Powiedziałam,a twarz Emilly zrobiła się nagle czerwona
jak burak i zacisnęła pięści .Wzięła głęboki wdech i wydech i
powtórzyła czynność kilkukrotnie. Wyglądało to komicznie,więc
po kryjomu zaczęłyśmy się śmiać.
Tymczasem u Belli
-A ty gdzie się
wybierasz?-Zapytała się mnie Sophia,która zobaczyła mnie
wyszykowaną do wyjścia w przedpokoju . - Nie mów,że idziesz na
poszukiwanie Nessie i Roxy? Zawsze można zadzwonić do nich.
-Nie, to nie tak.Umówiłam
się na spacer. - Odpowiedziałam .
-Spacer?Z kim? - Zdziwiła
się moja siostra.
-Z Edw...
-Nie kończ. - Przerwała mi
nagle.- Jesteś pewna?Po co się godziłaś na to spotkanie? -
Powiedziała trochę podenerwowana. Doskonale wie,jak przeżywałam ich odejście i okres ciąży.
-To chyba najwyższy czas
wyjaśnić mu kilka spraw i sama oczekuję odpowiedzi z jego strony
np.dlaczego wyjechali . Soph ja muszę to wiedzieć. -Nagle
usłyszałam czyjeś kroki przed naszym domem. To musi być Edward.
-Tylko uważaj na siebie
skarbie. Pamiętaj,że jesteśmy z tobą. Tylko musisz mi jedno
obiecać inaczej cię nie wypuszczę z domu.
-Okey co takiego? - Lekko się uśmiechnęłam do niej.
-Nie bądź dla niego mila.
-Nie zamierzam,bynajmniej
nie od razu. - Powiedziałam i uśmiechnęłam się wrednie.
Zachowanie Soph i Mel czasami mi się udziela. Chociaż po przemianie
stałam się bardziej stanowcza i nigdy nie jestem przyjazna dla nowo
poznanego wampira.
-No ja myślę.- Powiedziała
i ruszyła do salonu. Kiedy naciskałam klamkę,aby wyjść
usłyszałam tylko jak mamroczę:,,moja krew,nie ma wątpliwości."
Z uśmiechem na ustach
wyszłam z domu,ale kiedy zobaczyłam jego twarz,mój dobry humor
nagle prysł. Czas,aby zmierzyć się z prześladującymi mnie przez
ostatnie dziesięć lat demonami właśnie nadszedł. I zamierzam wygrać tą walkę.
Tak to był on.Edward stał
oparty o drzewo,a kiedy mnie zobaczył od razu do mnie podbiegł i
zaczął gadać jak najęty;
-Bello bardzo się cieszę,że
zgodziłaś się na to spotkanie.Alice to głowę mi truję od kilku
dni.Musimy pogadać wszystko.....,to wszystko nie miało tak
wyglądać,ja......
-Zatrzymaj się na chwilę.Rany od kiedy stałeś
się tak gadatliwy? Zazwyczaj to mówisz dosłownie kilka zdań na
godzinę,a tu proszę nawijasz jak katarynka.- Powiedziałam
trochę,okey bardzo zła i zdziwiona. Minęło ładnych dziesięć
lat od momentu,kiedy widziałam go po raz ostatni. W moim życiu
zmieniło się tak wiele.Przede wszystkim zmianie uległ mój
charakter. W ogóle nie przypominam już tej samej bezbronnej
dziewczyny z brakiem koordynacji.Chociaż to ostatnie czasami nadal
mi towarzyszy. Jestem teraz bardziej odporna psychicznie i jak
obiecałam mojej kochanej sis,nie będę dla niego od razu taka miła.
Niech się trochę postara.
-Bello ja po prostu bardzo
się cieszę,że mogłem znowu cię spotkać. Tak bardzo tego
pragnąłem.
-Na prawdę?Jeśli mnie
pamięć nie myli to miałeś mnie raczej dosyć. Zresztą to ty mi
obiecałeś,że się już nigdy więcej nie spotkamy.A ja głupia ci
uwierzyłam. - Nie czekając na jego wyjaśnienie ruszyłam w stronę
lasu.Doszłam do drogi,która prowadziła do miasta,wtedy dogonił
mnie Edward.Popatrzył się na mnie dziwnym wzrokiem i kilkakrotnie
otwierał i zamykał usta. Zdaje się,że nie wie co ma mówić.
Odwróciłam głowę.Teraz nie patrzyłam się na niego,wzrok miałam
skierowany przed siebie.
-Rozumiem,że możesz być
na mnie zła,wściekła.Rany nie masz pojęcia jak ja siebie
znienawidziłem przez to co się wtedy stało. - Na te słowa
stanęłam .
-Wtedy,czyli kiedy?
-Ta sytuacja na twoim
przyjęciu urodzinowym...
-Byłam łamagą, nic
nowego.A to nie była twoja wiana,ani Alice,czy Jaspera - tylko moja. Ba,sama tego chciałam. Ale nie,wy musieliście to wszystko zniszczyć.
-Wiem,jestem durniem,zdaje sobie z tego sprawę. A to co ci powiedziałem w
lesie tego dnia...
-Stop.Zatrzymaj się tutaj
proszę.- Edward od razu umilkł i przypatrywał mi się.Odwróciłam
się do niego i po raz pierwszy od naszego ponownego spotkania
popatrzyłam mu w oczy. - Edwardzie ja na prawdę nie mam ochoty na
rozdrapywanie starych ran.Nie rozmawiajmy o tym dobrze?Mieliście
powód aby wyjechać – rozumiem chyba. Jakiś czas temu chciałam się od was dowiedzieć dlaczego wyjechaliści,czy tylko przeze mnie? Może coś wam groziło? Ale teraz? Nie mam na to siły i nie potrzebuje takich informacji,jeśli mają one brzmieć tak,jak 10 lat temu. Przecież możemy pozostać
w przyjacielskich stosunkach...
-Nie...- Nagle mi przerwał.
Co? Matko nie potrafię go już zrozumieć. Raz mnie przeprasza itd,
a potem kiedy proponuje mu przyjaźń,ten odmawia.
-Czyli nie chcesz żebyśmy
byli przyjaciółmi tak?Okey, to kim? Wrogami,mam udawać,że cię nie
znam?O to ci chodzi tak? - Nic nie powiedział,po prostu stał i
patrzył mi się w oczy,jakby starał się coś w nich przeczytać.
Na szczęście po przemianie nadal nie ma możliwości czytania moich
myśli.Dzięki mojemu darowi obcowanie z nim staje się o wiele
prostsze. Mam go dość.
Znowu tak jak wcześniej
ruszyłam drogą do miasta.Nie czekałam na niego,nawet nie
odwróciłam się,żeby zobaczyć czy za mną idzie.Mam tego kolesia
po dziurki w nosie.O co mu kurde chodzi? Szłam i szłam, a tego jak
nie było,tak nie ma. Przyśpieszyłam i nagle stało się kilka
rzeczy na raz. Usłyszałam łamiące się za mną gałęzie,
poczułam ucisk na ramieniu i ktoś mnie mocno do siebie
przytulił.Tym ktosiem okazał się oczywiście mój były
chłopak-Eddie. Nienawidzi kiedy Alice albo Emmett go tak nazywają.
-Nie o to mi chodziło. Nie
chcę być z tobą TYLKO w przyjacielskich stosunkach Bells. Cholera
jasna!. - Podniósł mój podbródek tak,że byłam zmuszona patrzeć
mu w oczy. - Ja Cię nadal kocham rozumiesz to?
Pierwsze co przeszło mi
przez myśl to jedno zdanie;Pogrzało go? Ja się chyba
przesłyszałam.On nie mógł tego powiedzieć.Dlaczego teraz? Moje
gorączkowe rozmyślenia przerwały znajome głosy:
-Powaliło cię?!!
-Mnie? Nie trzeba było
tutaj przyłazić i plątać się pod nogami normalnych ludzi. To
przez przypadek się hahah wylało.
-Przez przypadek to moja
pieść może naraz wylądować na twojej twarzy blondi. Na twoje
nieszczęście moi kochani braciszkowie nauczyli mnie jak komuś
porządnie dowalić. Widzę,że bardzo chcesz zobaczyć efekty naszej
ciężkiej pracy....
Oderwałam się od Edwarda i
pobiegłam wampirzym tempem do skraju drogi, na wzniesieniu. Wytężyłam
wzrok i słuch. Kiedy zobaczyłam to , co mi się wydawało,że
słuchałam ,musiałam zareagować. Edward stanął obok mnie i
powiedział;
-Będziesz interweniować?
-To chyba oczywiste.-
Warknęłam na niego. Koleś niech się cieszy,że go nie walnęłam
za jego wyznanie sprzed minuty. Zrobił mi mętlik w głowie.Czyli
jak zawsze,kiedy jestem z nim sam na sam. Grrr - faceci!!
Tymczasem
u Nessie i Roxy
Nie
no tego już za wiele.Ta wredna małpa mnie teraz popamięta.Roxy i
ja chciałyśmy ją po prostu olać i iść do domu, ale nie ona
musiała doprowadzić mnie do białej gorączki.
Kiedy
przechodziłyśmy obok niej bez słowa, jej ego chyba tego nie
wytrzymało, ona kocha być w centrum uwagi, więc jakoś musiała
przykuć naszą.A co ten głupol jeden zrobił?? Ta dziewczyna chyba
w ogóle nie używa swojego mózgu.!! Jeśli w ogóle go posiada.
Bez
jakiegokolwiek zastanowienia rzuciła we mnie tym,co miała pod
ręką,a raczej w ręce.Pech chciał,że oberwałam zimnym
napojem.Zawartość kubka wylała mi się na wszystko: bluzkę,
spodenki,włosy i buty. Z początku ja i Roxy byłyśmy oszołomione
i nie wiedziałyśmy co się właściwie stało. Ale kiedy usłyszałam
jej śmiech,to nie wytrzymałam.
No
to Mel będzie wściekła - pomyślałam.
Coś we mnie nagle pękło.Nikt nigdy mnie tak nie traktował,zawsze musi być ten pierwszy raz. Dziewczyna nie wie z kim zadziera.
Coś we mnie nagle pękło.Nikt nigdy mnie tak nie traktował,zawsze musi być ten pierwszy raz. Dziewczyna nie wie z kim zadziera.
Nie
pozwolę jej mnie tak upokarzać,jak żaden szanujący się
wampir,okey pół-wampir też. Czasami się zapominam i mówię o
sobie jako o normalnym wampirze,takie przyzwyczajenie.
Bez
namysłu rzuciłam się w jej stronę,jednak powstrzymała mnie moja
towarzyszka.Dzięki jej wampirzemu refleksowi i sile ta blond lala ma
jeszcze włosy na ten durnej łepetynie.Ale ten uśmieszek zaraz
zniknie z jej buźki.
-Powaliło
cię?!! - Krzyknęłam na nią.
-Mnie?
Nie trzeba było tutaj przyłazić i plątać się pod nogami
normalnych ludzi. To przez przypadek się haha wylało. -
Odpowiedziała i zaczęła się ze mnie naśmiewać. A ja cały czas
szamotałam się z Rox,której uścisk nada był bardzo mocny.
Wiedziałam,że robi dobrze,zatrzymując mnie,ale miałam taką
ogromną ochotę coś zrobić tej farbowanej blondynce.Skąd się
biorą tacy ludzie?
-Przez
przypadek to moja pieść może naraz wylądować na twojej twarzy
blondi. Na twoje nieszczęście moi kochani braciszkowie nauczyli
mnie jak komuś porządnie dowalić. Widzę,że bardzo chcesz
zobaczyć efekty naszej ciężkiej pracy.- Widocznie moje słowa nie
zrobiły na niej większego wrażenia. Cały czas uśmiechała się i
gadała bez ładu i składu.
Kiedy
kłóciłam się z Emilly,nie zwracałam uwagi na nic innego i to był
błąd.Moja rodzinka zawsze mnie uczyła,że nie ważne co by się
działo,muszę zachować czujność. W tej chwili liczyło się dla
mnie tylko to,aby wydostać się z uścisku Roxy i dokopać Emilly
tak,jak uczył mnie Lucas.Wiem,wiem ataki te miały być przeznaczone
dla atakującego mnie w przyszłości wampira,ale dla niej mogę
zrobić mały wyjątek :)
Roxy
cały czas szeptała mi,żebym się uspokoiła,ale ja nie słyszałam,
nawet nie chciałam słuchać tego co mówiła. Sytuacja robiła się
na prawdę poważna,ponieważ powoli traciłam nad sobą resztki
opanowania i moja wampirza natura brała nade mną górę.
Nie
wiem jakby to się skończyło,gdyby nie nowi przybysze.Nagle obok
nas pojawiła się...
-Bella-Szepnęła
Roxy. Jak za sprawą magicznej różdżki uspokoiłam się.Przestałam
krzyczeć i warczeć,a nawet nie byłam świadoma,że to robię. Już
nie szamotałam się,ale moja przyjaciółka wciąż trzymała mnie
za ramię,tak na wszelki wypadek.
-Roxy,Nessie
mogę się dowiedzieć co tutaj się wyprawia? Słychać was,aż na
końcu ulicy.- Powiedziała Bella stanowczym tonem. Kiedy chciałam
zacząć się tłumaczyć mamie,wyprzedziła mnie tleniona
czupryna(czytaj Emilly).
-O
hej Bells. -Powiedziała słodziutkim tonem. Od kiedy ona tak zwraca
się do mojej mamy?Ledwo się znają.- Jak fajnie cię widzieć,nic
się nie stało. Taki mały wypadek,jestem czasem taka niezdarna.
-Nie
no aktorką to ona jest niezłą. Rodzice muszą być z niej
dumni.-Pomyślałam.
-Nessie
jesteś cała mokra i kleisz się od tego soku.Chodź pójdziemy do
domu, bo się przeziębisz.Roxy twój brat też się zaczyna
niepokoić gdzie jesteś.- Bella totalnie zignorowała Emilly,nawet
na nią nie spojrzała. Moja krew :) A tak apropo. Przykrywka
rodzinki Reynolds jest taka,że Jeremy jest starszym bratem Rox i
robi za jej prawnego opiekuna po śmierci ich rodziców w wypadku
samochodowym. Hayley jest jego narzeczoną i mieszka z nimi.
Przeprowadzili się tutaj,chcąc uniknąć traumatycznych wspomnień.
-Straciłyśmy
trochę poczucie czasu,nadal są u was?-Powiedziała Roxy.
-Tak
są nie mogą się nagadać z Sophią, mama znajduje cały czas nowe
tematy do rozmowy. - Powiedziała, a potem spojrzała się morderczym
wzrokiem na Emilly. - A czy ty też nie powinnaś już jechać do
domu?
-Taak,
już będę się zmywać. To pa , widzimy się w szkole.- Szybko się
zmyła z tym swoim uśmieszkiem.
-Niestety.-
Powiedziałyśmy równo z Rox. Patrzyłyśmy się na odjeżdżającą
blondi i wtedy dołączyła do nas jeszcze jedna osoba. Tego to nie
przewidziałam. Niespodziewanie obok nas pojawił się Edward i
zapytał się;
-Hej
dziewczyny wszystko w porządku?
-E,taa
spoko.- Tylko na tyle było mnie stać.Byłam w totalnym szoku,widząc
go tutaj. CO ON TUTAJ ROBI Z MOJĄ MAMĄ? Okey wdech i wydech,opanuj
się dziewczyno. Błagam Bells nie mogłaś mu tego powiedzieć.
Starałam się nie pokazywać jak bardzo zdenerwowałam się na jego
widok.Jest też możliwość,że pomyśli ,iż wciąż wściekam się
na Emilly. Oby to była ta druga opcja. Popatrzyłam się pytającym
wzrokiem na mamę.Tylko kiwnęła ramionami. Przez chwilę nikt nic
nie mówił,zapanowała niezręczna cisza.
-Dobra
dziewczyny idziemy do domu. - W końcu się odezwała mama.
-Odprowadzę
was. - Zaproponował Edward.
-Nie
dzięki Edwardzie,powinieneś też już wracać.
-Musimy
chyba dokończyć naszą rozmowę.
-Nie
mogę,muszę odprowadzić dziewczyny do domu.
-Wydaje
mi się,że dadzą sobie radę same,są już duże,a po za tym to
wampiry.
-Po
1 nie obchodzi mnie czy są duże,czy nie.Po 2 nie chcę dokańczać
tej rozmowy,bynajmniej na razie. Po 3 jak zwykle zrobiłeś mi mętlik
w głowie,zadowolony?
-Bells,proszę.-Błagał
Edward.
-Eddie.
-Wiesz,że
tego nie cierpię.-Skrzywił się.
-Tak
wiem i radzę ci mnie posłuchać,bo napuszczę na ciebie Alice,albo
gorzej moją siostrę Mellise.
-Uuu
przerąbane. - Powiedziałam i wszyscy popatrzyli się na mnie.A ja
odwróciłam wzrok i udałam,że wcale tego nie powiedziałam. Do tej
pory ja i Roxy w ciszy obserwowałyśmy ich rozmowę, wiec może
zapomnieli o nas?
-Jak
chcesz,dam ci czas i złapię cię w szkole pasuje?
-Nie
wiem,zobaczymy. Do widzenia Edwardzie.
-Do
zobaczenia Bello,cześć Nessie i Roxy?
-Tak
zgadza się. Cześć- Uśmiechnęła się Rox. A ten kiedy wyłapał
jej imię?
-Narka
Ed. - Powiedziałam na luzie. Dziwnie się czuje mówiąc tak do
niego,ale wyraz jego twarzy jest bezcenny:) Uśmiechnął się i z
wampirzą szybkością zniknął. Kiedy byłam pewna,że już nas nie
usłyszy,powiedziałam.
-No,no
co to ma być?Spacerki sobie urządzacie bez mojej zgody?Nie ładnie
Bello,nie ładnie. Pamiętaj,że czeka cię spowiedź w domu,moja
droga.- Skończyłam grozić jej palcem.a Roxy tylko się z nas
śmiała.
-Spowiedź
powiadasz?Nie wydaje mi się kochanie.Sama muszę to wszystko
przemyśleć, dopiero sobie pogadamy. A po za tym wykład dostałam
już od Sophi i Livii.
-To
prawidłowo. - Powiedziałam z uśmiechem.
-Lepiej
bój się powrotu do domu. - Powiedziała.
-Dlaczego?
- Spytałam się chwilowo zdezorientowana,coś mnie ominęło? No po
za schadzkami moich rodziców.
-Bo
jak cię zobaczy Jenna i Mel to oszaleją. - Popatrzyłam się na
siebie i przypomniałam to jakże miłe spotkanie z napojem Emilly.
-No
to po mnie. -Skrzywiłam się.
-Nie
będzie tak źle,prawda?-Zapytała się Roxy.
-Nie
znasz chyba jeszcze kobiet z moje rodzinki,będzie gorzej,niż źle.
- Zrobiłam przerażoną minę.
-HAHA
- Roxy zaczęła śmiać się z mojej miny,a Bella.... Była chwilowo
nie obecna myślami,ciekawe co jej naopowiadał Eddie. Niech no tylko
uroni przez niego jedną łzę, to mnie popamięta.
-Dobra
idziemy. - Ocknęła się i zakomunikowała Bells, a ja po drodze
modliłam się o to,aby dziewczyn nie było w domu.
Subskrybuj:
Posty (Atom)