Witam was serdecznie,jak się macie? Zapraszam na nowy rozdział i zachęcam do komentowania!
********************************************
********************************************
Rany ta mina Emilly po
prostu , nigdy jej nie zapomnę ! Odeszłyśmy już kawałek i
właśnie skręcałyśmy w stronę stołówki , a ona nadal tam stała
bez ruchu . Jej przyjaciółki szturchały ją , aby się ruszyła ,
a ta nic. Popatrzyłam się na Rox , która starała się nie śmiać
,ale coś jej nie wychodziło. Dołączyłam do niej ,a potem Livia i
Mel też . Trochę się uspokoiłyśmy ,kiedy dotarłyśmy
do celu naszego spaceru. Podeszłyśmy do lady, Bella poprosiła mnie,abym zorganizowała lunch dla niej. Musiała załatwić jakąś
sprawę i będzie tutaj trochę później.
Postanowiłam, że wezmę
dwa kawałki pizzy z salami i sok pomarańczowy, a dla mamy wezmę sok pomarańczowy i jabłko, które i tak potem ja zjem :). Roxy
wzięła do picia to samo co ja oraz sałatkę owocową .
Stanęłam prze ladzie ,czekając na Rox i rozglądałam się za
moją rodzinką. Nie było to trudne,bo od razu zauważyłam wygłupy Chrisa. Wszyscy siedzieli przy
stole, obok okien i dziewczyny już zdążyły do reszty dołączyć.
Kiedy dotarła do mnie Rox,to udałyśmy się do nich.Od razu przywitały nas słowa Chrisa:
-O rany młoda kto cię tak
urządził ?
-Wypadek ? A może ktoś
pomógł temu wypadkowi ? - Zapytał mnie Lucas,jak zawsze dociekliwy.
-Może ktoś ? -
Uśmiechnęłam się, ale reszta już zdążyła się zdenerwować. Biedna
Emilly, jak mi jej szkoda ;)
-To ten ktosiek już ma
przesrane . A ty to kto? - Powiedział Chris , a za swoje pytanie
oberwał w głowę od Livii.
-Maniery skarbie.
-Jasne . Wybacz koleżanko,
której imienia moja kochana sis nie zdradziła mi ...jeszcze.
-Ostrzegałam cię . - Roxy
się zaśmiała i wyciągnęła rękę do Chrisa .
-Ty musisz być Chris .
Jestem Roxy .
-OO już jestem sławny ? - Uścisnął jej rękę z ogromnym bananem na twarzy.
-Raczej twoja głupota ;) -
Powiedziałam.
-Nessie kochanie zważaj na
swe słowa. - Odpowiedział.Ja z nim tak mogę parę godzin.
-Yhym. -Nic innego nie byłam w stanie powiedzieć,bo chcą zakończyć tą potyczkę słowną
ugryzłam kawałek pizzy.Usiadłyśmy i zaczęłyśmy jeść,a reszta udawała,że to robi.Po
kilku minutach ,wszyscy na około zaczęli o czymś gadać.
Spojrzałam się na wejście i wszystko się wyjaśniło . Przez drzwi
przechodzili właśnie Cullenowie. Dzieciaki zaczęły o nich plotkować
i się nimi zachwycać a ci totalnie to olewali . Podeszli do lady
,tak dla pozorów, aby wziąć jakieś owoce. Następnie udali się
do stolika w samym rogu sali. Dla nas nie robiło to żadnego
wrażenia ,jako jedyni zajmowaliśmy się swoimi sprawami . Po kilku
sekundach usłyszałam głos mamy zza moich pleców :
-Mam cholerne deja vu.
-Chodziło jej zapewne o drugą rodzinę wampirów w tej sali,którzy po owych słowach zaczęli wlepiać w nas swoje gały. Usiadła obok mnie, a ja dałam jej tace
z jedzeniem. Starała się nie patrzeć na NICH. Postanowiłam , że
jej w tym pomogę,bo właściwie nie przedstawiłam jej jeszcze moje
nowej znajomej,a reszcie jakoś niedokładnie. Gdzie moje manier? Matko Chris źle na mnie działa.
-Tak w ogóle to jest Roxy,
moja nowa koleżanka. - Każdy po kolei się z nią zapoznał,oprócz Mel i Livi,które tylko się do niej promiennie uśmiechnęły.Na
koniec została mama.
- Bardzo mi miło Roxy ,
jestem Bella. - Jeśli chodzi o moich bliskich,to bardzo ciepło przywitali Roxy i wydaje mi się,że domyślają się jej wampirzego pochodzenia.
-Czemu nie, jeśli nie
macie nic przeciwko. - Zwróciła się do moich bliskich.
-My? Daj spokój wpadaj
,musisz jeszcze poznać naszym rodziców kochanych. - Powiedział
Chris. Rox się uśmiechnęła.
-I zagrać z nami. -
Dopowiedziałam.
-Ohhh mamy miłośnika gier?
- Zapytał się dotąd siedzący cicho Luc.W odpowiedzi pokiwałam
głową na ,,tak''.
-Wyzywam ją. - Powiedzieli
chłopcy jednocześnie,potem trochę pogromili się wzrokiem i
zaczęli grać w kamień,papier i nożyce. Co to podstawówka? A
reszta zaczęła się jak zawsze z tego śmiać. Wygrał Chris,który
tylko wskazał palcem na moją znajomą i powiedział.
-Jesteś moja.
-Spoko,tylko nie płacz jak
przegrasz, - Powiedziała walecznie. Luc na to zagwizdał,a Chris uśmiechnął się.Fajnie,że lubi
rywalizację,dobrze się dogada z resztą.
-Dobra zbierajmy się, za
kilka minut lekcje . Co masz teraz Nessie? - Zapytała się mnie mama.
-Matematykę . A ty Rox ?
-Angielski
-OO jak miło bo ja też . -
Odezwał się Chris . On jest na jednym roku ze mną, Mel i Livią,
a reszta klasę wyżej.
-Powodzenia Roxy. -
Powiedziała Mel . - Przyda ci się . - Poklepała ją po ramieniu.
-Dziękuję .
-To wpadnij do mnie tak ok
17 dobra?
-Jasne . To cześć . Miło
było. - Pomachał reszcie.
-Nam również . -
Powiedziała uśmiechnięta Bella.
***
Obecnie siedzę na lekcji
matematyki i zastanawiam się ,czy człowiek może dostać zawału
od ciągłego nawijania. Jeśli tak, to moja koleżanka z ławki
będzie zaraz potrzebować interwencji karetki. Pytam siebie, jakim
cudem może ona tyle gadać? Rany nawet więcej od Chrisa! A wierzcie
mi ten koleś potrafi przegadać każdego z naszej rodzinki i nie tylko naszej. Jak
byłam młodsza bywało,że Chris usypiał, mnie swoją paplaniną.
Już dawno się wyłączyłam i nie mam zielonego pojęcia o czym ona mówi. Li-lu? No tak nawet
imienia nie zapamiętałam. Muszę po prostu,muszę się od niej
przesiąść inaczej zwariuję i nie będę w ogóle ogarniać co się
dzieje na lekcji. A z matmy orłem nie jestem.
Kiedy tak zanudzałam się
na śmierć i wzrokiem rozglądałam się po klasie
spojrzałam na zegarek wiszący nad drzwiami. Tak mój koniec jest
już bardzo bliski,ponieważ zostało mi jeszcze 25 minut tych
męczarni. Na szczęście prawie połowa lekcji za mną.
Miałam ochotę zadzwonić
do Mel i błagać ją o wybawienie, ale mama by się czepiała.
Ciekawi mnie jak Bella rozegra tą akcję. Chodzi mi o mojego tatusia i resztę. Mam nadzieję, że nie
dowiedzą się o mnie. Cullenowie tylko się pojawili i od razu robią
problemy. Może dobrym pomysłem będzie wyjazd, przynajmniej na
jakiś czas?
Te moje wspaniałe
rozmyślania przerwał męski głos szepczący moje imię.
-Nessie psss Ness.
-Odwróciłam się do źródła tego głosu i doznałam szoku.
-Widzę, że lekcja ciekawi cię tak samo jak mnie.- Powiedział
Emmet Cullen. To on ze mną chodzi na matmę? Ale masz zapłon
dziewczyno!
- Tak wręcz nie mogę się
doczekać następnej.- Ukryłam moje zdziwienie i zastąpiłam je
znudzoną twarzą.Oboje się uśmiechnęliśmy. Zaczęłam rozmawiać z moim wujkiem,
który nie wie jeszcze, że nim jest. Koleś został moim kolejnym
ulubieńcem. Emmett opowiedział mi kilka śmiesznych historii ze swojego życia.Sporo ich, a do połowy jeszcze podobno dłuuuga droga.Na szczęście nauczyciel nas olewał,a moja koleżanka się uciszyła,więc jest super. Mówił
właśnie o tym jaka niezdarna była Bella. Cały czas się o coś potykała i tata albo Alice ją ratowali. Przynajmniej wiem po kim
to odziedziczyłam no i niechęć do zakupów oczywiście. Jak się okazało na to drugie byłam skazana,bo moich rodziców od początku łączyła pasja do omijania centrów handlowych.
Kiedy wychodziłam z klasy
dogonił mnie mój rozmówca i powiedział:
- Hej Nessie mam do ciebie
sprawę, a właściwie to propozycję.
-Jaką?- Zapytałam się z
lekkim strachem w głosie, bo słyszałam do jakich pomysłów jest
zdolny.
-O rany,daj spokój! Pewnie Bells cię nastraszyła. Nie ważne,moja brzmi tak: siadaj do mnie no wiesz na
matmie, przynajmniej nie będziemy się nudzić. Zamienimy się
naszymi towarzyszami,chyba się dogadają.To jak? - Partner Ema chyba go nie polubił,a usiadł do niego bo się spóźnił i nie było innego wolnego miejsca,tak mi powiedział wujek. Nie mam pojęcia,jak mogłam tego nie zarejestrować.
-To nie jest zły pomyśl
okey, zgadzam się.- Z jego strony nic mi nie grozi i oboje na tym
skorzystamy,więc od razu się zgodziłam. A jak będzie trzeba go uciszyć,to zastosuje parę chwytów,których używam na moim braciszku.
- No i super. Życie mi
ratujesz dziewczyno. - Powiedział uradowany.
-Nessie.-Usłyszałam zza
swoich pleców.Odwróciłam się i zobaczyłam Luc'a,który z
kamienną twarzą przyglądał się miśkowi. Ahh ta opiekuńczość.
-Hej Luc co tam?- Zapytałam
się i szeroko do niego uśmiechnęłam. On odwzajemnił uśmiech i
podał rękę Emmettowi. Przywitali się i nagle zapadła niezręczna
cisza,którą musiałam przerwać.
-Jedziemy do domu ?
-Tak reszta już na nas
czeka, idziemy mała.Cześć Em. - Pożegnał się grzecznie.
-Narka stary. Ness do
zobaczenia. - Pożegnał się i zniknął . Lucas kiwnął na mnie
żebyśmy już szli.
-Poczekaj tylko zostawię
książkę . - Olśniło mnie. Na razie nie będzie mi potrzebna,więc nie będe jej ciągać. A miałam to zrobić zanim przeszkodził mi Luc i Emmett.
-Okey. -Powiedział.
Zostawiłam mojego towarzysza przy wyjściu i poszłam do szafki,nie miałam daleko,więc zaraz będę. Kiedy położyłam książkę i już miałam zamykać drzwiczki,ktoś mnie szturchnął. Odwróciłam się i zobaczyłam bardzo przystojnego chłopaka, który szeroko się uśmiechał. Jest wysokim brunetem o ślicznych oczach. Im dłużej mu się przyglądałam,tym bardziej zdawało mi się,że skądś go znam. Pytanie skąd? Zbyt często zadaje sobie to pytanie,ojj zbyt często. A potem robią się kłopoty,takie jak najazd Cullenów na nasz dom.
Zostawiłam mojego towarzysza przy wyjściu i poszłam do szafki,nie miałam daleko,więc zaraz będę. Kiedy położyłam książkę i już miałam zamykać drzwiczki,ktoś mnie szturchnął. Odwróciłam się i zobaczyłam bardzo przystojnego chłopaka, który szeroko się uśmiechał. Jest wysokim brunetem o ślicznych oczach. Im dłużej mu się przyglądałam,tym bardziej zdawało mi się,że skądś go znam. Pytanie skąd? Zbyt często zadaje sobie to pytanie,ojj zbyt często. A potem robią się kłopoty,takie jak najazd Cullenów na nasz dom.
-Hej obstawiam, że to ty
jesteś Nessie tak ? - zapytał się . Hello skąd on mnie zna? Ależ ja się zrobiłam popularna,ciekawe czy to ktoś ode mnie mu o mnie coś powiedział? A może to ten koleś na którego leci Emily i poleciała mu się poskarżyć,jaka to ja nie dobra jestem?
-Yyy...tak to ja . Znamy się
?
-My? Jeszcze nie, ale Roxy
doskonale cię opisała. - Powiedział,mierząc mnie wzrokiem od góry do dołu. Rox? Tak więc on musi
być...
-Jesteś Roxy ...- zbliżyłam
się do niego i wyszeptałam.- tatą? - Kiwnął głową. WOW ma
przystojnego tatę. Nie wspomniała,że jej rodzice chodzą z nami do szkoły,oberwie się jej za to - Tak więc miło mi pana poznać.
-Jakiego pana ,błagam
przez ciebie czuje się staro.Jestem Jeremy. - Zaśmialiśmy się
oboje i przywitaliśmy pospolitym potrząśnięciem dłoni.Nagle wpadałam na
genialny plan.
-Hej jeśli Rox do nas
wpada, to może ty i twoja hmm... żona?dziewczyna?siostra? -
Powiedziałam z uśmiechem. .Rox mówiła mi,zanim dowiedziała się,że gramy w jednej drużynie,że mieszka z bratem(Jeremy) i jego dziewczyną. Nie wiem na jakim poziomie związku obecnie się znajdują,więc lepiej się upewnić. Jer zaśmiał się .
-Dziewczyna-
oficjalnie,nieoficjalnie - żona od lekko ponad 100 lat.
-Okey spoko,no no długo.
Moje wielkie Gratulacje. To do nas wpadnijcie. Serdecznie zapraszam. Poinformuje resztę ferajny.
-Okey możemy wpaść we
trójkę. Dziękuje bardzo za zaproszenie.
-Co tak długo młoda?
-Poznałam nowego kolegę .-
Wyjaśniłam.
-Jakiego?- zapytała się od
razu . Rany ale nadopiekuńczość.! Jak zawsze wszystko musi
wiedzieć.
-Poznasz go również za
kilka godzin. - powiedziałam i ruszyłam w stronę samochodu.
-Co? Kto to? Po co go
zaprosiłaś?! Podobno ma wpaść Roxy. - zdenerwował się . Trzeba trochę załagodzić
sytuację, bo zły Luc to niemiły Luc.
-Powiem wszystko w domu .
Luz on też jest taki jak MY. - no i super zrozumiał o co mi chodzi,ale to wcale nie oznacza,że będzie lepiej.
Wsiadłam do samochodu Luca i zobaczyłam, że jest w nim Bella i
Sophia. Uśmiechnęłam się do nich a zaraz po mnie przyszedł
wujaszek.
-Nessie co ty mu zrobiłaś
hmm? - zapytała się Soph.
-Ja? Nic. - Zrobiłam minę
niewiniątka.
-A teraz powiedz prawdę. -
powiedziała Bella z uśmiechem.
-Zaprosiłam do nas rodziców Roxy,którzy też się tu uczą.- Wyjaśniłam.
-To chyba dobrze, tak więc
co cię tak zdenerwowało? - Zapytała się Luca Bella.
-Mogłam mu nie wyjawić szczegółów? - Wyjaśniłam niepewnie. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem i z prychnięciem zaśmiały się. Robię tak czasami,czyli denerwuje Luca,a jest to kara za jego nadopiekuńczość. Wiem,wredna jestem,ale muszę zdać o swoją prywatność, a Lucas nie zawsze to rozumie .
-Mogłam mu nie wyjawić szczegółów? - Wyjaśniłam niepewnie. Dziewczyny zmierzyły mnie wzrokiem i z prychnięciem zaśmiały się. Robię tak czasami,czyli denerwuje Luca,a jest to kara za jego nadopiekuńczość. Wiem,wredna jestem,ale muszę zdać o swoją prywatność, a Lucas nie zawsze to rozumie .
-Już jest ok. - I jak na komendę uspokoił się. Włączył radio i odpalił samochód.
Droga do domu minęła nam bardzo miło. Jak zawsze śpiewaliśmy i śmialiśmy się
wniebogłosy. Biedny braciszek/wujek. Na szczęście przyjął wszystko na klatę i po prostu się wyłączył. A czasem nawet coś podgwizdywał - a to szok,co my mu robimy?